Jeszcze tydzień temu cukier w moim sklepie kosztował 3,99 zł. Teraz 5 zł. W Biedronce ludzie wykupują cukier masowo, po 10 kg. Są problemy z zakupem po 9 rano i w związku z tym wprowadzono limity na max 10 kg. Co gorsza panika przenosi się teraz na mąkę, która też zaczyna coraz szybciej znikać z półek.
Nie będę się rozwodzić nad przyczynami politycznymi wzrostu cen.
Zwrócę jednak uwagę na coś co umknęło wielu komentatatorom.
Moim zdaniem:
Gorączka wykupywania cukru ukazuje niski poziom zamożności społeczeństwa polskiego.
Kupując po kilka kilogramów ludzie chcą zaoszczędzić kilka złotych. To pokazuje, że nawet te kilka złotych to dla wielu bardzo dużo. Gdyby było inaczej, niewiele osób zwracało by uwagę na podwyżki.
Po drugie dziwie się że nikt nie wskazuje na ceny cukru w innych europejskich krajach. Podobno są czasem nawet o połowę niższe w porównaniu z cenami w Polsce.
Dlaczego tak łatwo zgadzamy się na taki stan rzeczy? Skąd w nas tyle konformizmu na sprawy dotyczące nas bezpośrednio?